Witajcie. Ostatnio na tym blogu było bardzo dużo tematów motoryzacyjnych (w tym te autorstwa Andrzeja z Leszna). Wszystko oczywiście w kontekście rozwiązań oszczędnościowych, ale jakby bardziej dla faceta. Nie przypadek to, ponieważ od dość dawna prowadzę też taki zupełnie niezwiązany z finansami, rozrywkowy blog dla faceta…
Tym, którzy mnie śledzą od dawna jest znane, że mam wiele zainteresowań, a ponieważ nie uważam za sensowne zbytnie zagęszczanie różnych tematów na jednym blogu – blogów tematycznych piszę kilka. Dziś jednak robię wyjątek i na blogu Oszczędzanie wrzucam wpis kulinarny…
Mam ochotę trochę zamieszać w tym moim blogowym kotle.
Daję Wam przepis na danie zwane w mojej rodzinie „Kraboburgerem”, wbrew nazwie danie bezmięsne, natomiast dość sycące i smaczne.
Wszystko zaczyna się od ciecierzycy – uprzednio odmoczonej. ugotowanej i zamrożonej do zastosowania w różnych potrawach. Tak jest najbardziej ekonomicznie, przygotować sobie półprodukt od razu w dużej ilości. Tutaj końcówka worka…
Powiedzmy, że oszczędzę Wam etapu zmielenia ciecierzycy i dodania do niej jajka i odrobiny mąki. Jak wygląda jajko i mąka – każdy widzi. Tutaj na patelni smażą się już uformowane burgery, obtoczone uprzednio w bułce tartej.
Wszystko ma być oszczędnie i ekonomicznie, bez sensu robić jednego burgera, bo potrzebne jest na niego akurat 1/2 jajka (mam wyrzucać resztę?) zatem nawet na jednego hamburgera przygotowuję dwa kotlety. Ten drugi poczeka w lodówce na jutro. Będzie można z niego przyrządzić kolejnego burgera, albo zjeść z surówką i ziemniakami na obiad (spokojnie zachowa świeżość i ładny zapach – to danie wegetariańskie i nie zepsuje się tak szybko jak mięsne).
Jeszcze małe urozmaicenie… wychodzi nam pyszny cheeseburger…
Oczywiście więcej takich tematów możecie przeczytać u mnie na blogu Racjonalna Dieta!
Zapraszam!
Czy Ty masz jakiś swój patent na pomysłowe, a jednocześnie oszczędne jedzenie? Podziel się tym z nami w komentarzach!
No już, już miałem wymiotować na widok samego tytułu, bo wiesz…
Ja mam „strasnie długie zębiska” na wszelkie owoce morza…
Ale burgerz grochu włoskiego to OK
nazwa to z takiego popularnego serialu…
Aaaaa….
Znaczy jak widać dość uwsteczniony jestem, bo od kilkunastu dobrych lat nie mam „telewozorni” 🙂
Jesteś jak Indianin na prerii, na koniu… w blasku zachodzącego słońca… po prostu…
człowiek nieskażony cywilizacją
hehehe…
Prawie trafiłeś 🙂
Jeno nie na koniu, a na New Holland 🙂
koń czy New Holland
co za różnica
klimat jest
😉
No…
Finałowa scena z polskiego weesternu 😉
Bohater, po zrobieniu „porządków” we wsi, wsiada na swój traktor i jedzie polem (najlepiej orząc) w kierunku zachodzącego słońca…
Taki…
Samotny wilk w gumofilcach, waciaku i bereciku z antenką na głowie 😉
Ja praktycznie też wyeliminowałem telewizję z nielicznymi wyjątkami czasami coś sobie obejrzę np o wypadkach lotniczych na NG ale i to niezbyt często . Telewizja
to największa pralnia mózgu jaką wynaleziono . W dodatku bardzo skuteczna . Program jak sama nazwa wskazuje ma programować .