Dzisiaj czas na obiecaną część drugą wpisu o zakupie samochodu. Z pewną ulgą patrzę na mojego miejskiego mikrovana i zastanawiam się, ile wysiłku kosztowało mnie jego znalezienie. Słyszałem, że statystycznie wymarzonego auta używanego w Polsce szuka się średnio 6-miesięcy, cóż… w moim przypadku byłaby to prawda…
Link do poprzedniej części znajdziesz poniżej, a tymczasem przejdźmy do rzeczy…
Pan Wiesiek… poczciwy rencista spod miasta…
Podmiejskie kombinowanie-wieśkowanie. Natknąłem się na ten, w sumie legalny, proceder przez skrupulatne poszukiwanie okazji samochodowych w bliskiej okolicy przez co najmniej kilka tygodni i śledzenie, kto wystawia jakie oferty (porównywanie zarchiwizowanych ofert, zdjęć, wreszcie “wywiad środowiskowy”).
Korzystając ze zwolnień z podatku (a z tego co wiem na chwilę obecną, po okresie 6-mcy od zakupu auta możesz je odsprzedać, aby nie podlegało to pod działalność gospodarczą) wielu Panów Wieśków pod miastem regularnie kupuje używane, przechodzone autka oraz częściej niż zwykle – powypadkowe, powoli klepie je, naprawia i odpicowuje po szopach i stodołach, po czym po paru miesiącach odsprzedaje jako “nieuszkodzone” za o wiele wyższą cenę.
Trudno się przed czymś takim uchronić, zwłaszcza, że sympatyczny Pan Wiesiek występuje na portalach motoryzacyjnych jako osoba prywatna. Najczęściej wystawia w danym czasie jedno auto, którym oczywiście jeździła tylko synowa z dzieckiem, jest super, normalnie igła i szkoda Wieśkowi sprzedawać, “Panie Drogi.. garażowane.. pod kocem trzymane…”, ale nagle okazało się, że synowa spodziewa się drugiego dziecka i czas jednak na coś większego…
(Znasz inne warianty tej bajeczki? Napisz w komentarzach!)
Czasem jednocześnie różne auta wystawia jeszcze syn Wiesława i wspomniana synowa, co czasem można poznać jedynie po bliźniaczo podobnych zdjęciach (ten sam podjazd z charakterystyczną bramą w tle) u 2-3 wystawiających w Twoim mieście.
Jak wspomniałem, proceder jest najwyraźniej zupełnie zgodny z prawem, jednak możesz spodziewać się aut “tworzonych”, kombinowanych, posklejanych z użyciem najtańszych możliwych części, często wyciąganych z wraków.
Ale cuda to nie tylko domena handlarzy… przejdźmy do przysalonowego komisu…
Uwaga! Ten samochód już jest wstępnie zarezerwowany
Prawie każdy, samochód, który oglądałem, jako klient już mocno zainteresowany rozmową o cenie zakupu, był rzekomo już wstępnie zarezerwowany przez innego klienta, albo przynajmniej padał tekst w stylu “Jutro rano spod Wrocławia przyjeżdża starszy pan oglądnąć te auto, bo jest już wstępnie zainteresowany zakupem”.
Oczywiście rezerwacja na ogół okazywała się niewiążąca, bo klient jeszcze nie wpłacił zaliczki oraz “Może da się z kierownikiem salonu załatwić jej odwołanie, gdyby panu, panie Remigiuszu bardzo zależało i wpłaciłby Pan zaliczkę pierwszy”.
Oczywiście możesz być pewny/a, że te “wstępne rezerwacje” oraz “starszy pan spod Wrocławia” jutro z rana, dosłownie “na zębach”, goniący do Twojego miasta, aby to auto zabrać Ci tuż sprzed nosa to jest bujda na resorach, służąca tylko do wywarcia psychologicznej presji na Ciebie, ograniczenia czynnika negocjacji ceny, braku Twoich szczegółowych pytań o warunki gwarancji, itp.
Po pewnym czasie masz dosyć wkręcania cię na dziale używek i zerkasz na nówki… przechodzimy do salonu i widzimy…
Cuda downsizingu…
Nie oszukujmy się! Auto o benzynowym silniku 3-cylindrowym 999 cm^3 objętości i mocy 100 KM z turbo, nawet jeśli całkiem sensownie zbiera się na mieście niestety nie będzie trwałe. Co z tego, że tego typu silniki zdobywają różne certyfikaty eko oraz tytuły silnika roku, jeśli w prywatnych rozmowach wszyscy znani mi koledzy mechanicy, czy fachowcy sugerują mi bym unikał ich jak ognia i szacują ich trwałość przy przeciętnych, głównie miejskich, przebiegach na około 5 lat. Mocniejsza awaria takiego turbo cuda oznaczać będzie wymianę całego silnika.
Oczywiste te znane w całej branży fakty nie przeszkadzają sprzedawcom w salonach zachwalać te auta, zapewniając o solidności i niezawodności na lata. Jak to jeden z Kolegów mi powiedział…
“Panie Remigiuszu! To solidna, niemiecka produkcja, to auto pojeździ 10 lat bez awarii…
…dajemy na to trzy lata gwarancji!”
P.S. Polecam też:
Jaka była najlepsza inwestycja, której udało Ci się dokonać?
Remigiuszu, a nie jest to czasem „przerost formy nad treścią”?
No umówmy się, sprzedających używane samochody jest „na pęczki”; nie bedzie ten, to bedzie inny i jako klient masz tu ssporem ożliwości nacisku.
Nie mówie tu akurat o przywoływanym wyżej „panu Wieśku”, ale komisy i salony…
Przy odrobinie beszczelonści wymusisz na takiej firmie wystawienie pisemnego oświadczenia o stanie technicznym pojazdu tudzież zrobienie na ich koszt oczywiścia badania u rzeczoznawcy (wszystko oczywiście zależy od wartości pojazdu i Twojej „potrzeby” jego posiadania).
A jak masz „papier” to w razie czego roszczeń mozesz dochodzić 🙂
Możliwości „od wyboru do koloru”…
Jest Kodeks Cywilny, jest gwarancja, jest rękojmia i sprzedającego nie chroni tu Twoje oświadczenie o tym, że znany Ci jest stan techniczny kupowanego pojazdu, bo po prawdzie to jako informatyk zawsze udowodnisz, że się „gó… na tym znasz”.
W komisie przysalonowym, gdzie teraz kupiłem auto mam dokładne raporty co do stanu technicznego oraz gwarancję. Mniej więcej jest to dobrze zabezpieczone.
Natomiast w innych miejscach bywało różnie, stąd np. moje wycofanie się z zakupu, kiedy jeden ze sprzedawców oświadczył, że gwarancji, ani nawet rękojmi nie ma i nie będzie i tak ma być, a w ogólę niech się lepiej pośpieszę, bo w sobotę rano „Pan z Wrocławia” przyjeżdża oglądać i jest już mocno zdecydowany.
Odpowiedziałem, że jak temu Panu z Wrocławia tak zależy mocno, to nie będę mu spod nosa auta podbierał, bo trochę głupio 😉 Sprzedawca skonsternowany 😉
Swoja drogą jest jeszcze jedno rozwiazanie. Znam kilka osób, które je stosują…
Mając przykłądowo 25 tys. na „używkę” kupuje sie coś za 7-9 tys. (a może i taniej), a za pozostałe pieniadze remontuje.
Jak sie czowiek na tym odrobinę zna i ma zaufanego mechaniaka (tudzież blacharza) to po wszystkim przynajmniej wie co ma naprawdę nowe i w pełni sprawne w swojej „bumbie” 🙂
Ja nie tyle się znam, co po poprzedniej wpadce z autem, oczywiście kupowanego przy asyście „zaufanego” specjalisty z „zaufanej” firmy (autoryzowany salon) zdecydowałem się raczej poszerzać swoją wiedzę motoryzacyjną, choćby teoretyczną i już więcej nie wierzyć w istnienie bajkowych, legendarnych stworów, takich jak Yeti, potwór z Loch Ness czy też zaufany mechanik.
Doświadczony blacharz nie da się oszukać na żadne numery sprzedawców, mechanik w większości też. Wystarczy umówić się z takim na oględziny pojazdu i wyłapie to co laikowi nawet nie przyjdzie do głowy, odradzam rzeczoznawców i diagnostów, oni nie mają takiego doświadczenia. Usługa w W-wie kosztuje średnio 150-250zł, tania nie jest, ale może się zwrócić wielokrotnie.
racja, nie ma co „oszczędzać” w tym przypadku
przebiegi są często ewidentnie kręcone w lepszych furach, nie jest to już tak łatwe i tanie jak kiedyś, ale są spece co takie coś umieją i robią, samochód ze 145k na liczniku zawsze sprzeda się drożej niż 209k na liczniku
Hmm… W sumie zauważyłem w moich okolicach dużo aut typu Skoda Octavia, właśnie w okolicach 140-150 tys. Dziwne, wszystkie octavie w komisach przysalonowych w podobnym wieku mają podobny „okrągły” przedział przebiegu.
Nie no… chyba niemożliwe… co?
No tak po tym co piszesz ale nie tylko po tym z innych źródeł mam podobne inf odechciewa mi się zmiany auta no chyba że będzie mus z jakiś powodów .Swoją droga przesłuchałem twoje nagranie na blogu racjonalny minimalizm tam też jest o samochodach fajnie powiedziałeś że za wszystko przyjdzie zapłacić jak nie pieniędzmi to stresem i brakiem czasu.Dziś widziałem pana w bardzo drogim suwie na stacji paliw tankował za 50 zł i wyglądał na raczej nie zadowolonego z życia i tak to często wygląda ludzie obstawiają się drogimi autami ponad możliwości w sumie nie wiadomo po co dla lansu dla awansu. A i tak się szybciej nie pojedzie ani w mieście ani w trasie , zresztą wielu takich gości nie ma kasy albo czasu żeby korzystać z tych cudów techniki mając na myśli korzystać myślę o przebiegach ok 40 tyś km rocznie bo przy 20 tyś jakieś auto klasy kompakt jest wystarczające.Na koniec dodam że szukanie auta to czas którego tak nam dzisiaj brakuje i który mogli byśmy przeznaczyć na coś innego pozdr
Przebieg rzędu 20 czy 40 tysięcy to żaden wyznacznik dla klasy kupowanego auta. Jak ktoś jeździ sam to kompakt spoko. Ale z żoną i dwójką dzieci już mniej. Mam teraz Peugeot 407 kombi, robię 25-30 tysięcy rocznie i przy weekendowym wyjeździe w cztery osoby bagażnik to miałem załadowany do linii szyby. A to tylko na weekend! Tak więc nie tylko przebieg ma znaczenie przy wyborze auta, ale wiele innych aspektów
A może byś napisał co kupiłeś. Z opisu wnioskuje ze skode roomster.
nissan note benzyna 1.4 88km
dokładnie taki: http://www.roadsmile.com/images/nissan-note-15-dci_black_11.jpg
No to mam cichą nadzieje, że nie trafiłeś na egzemplarz po mojej teściowej 😀 lub podobnie sprawny…
Ile ona władowała w ten swój wóz; zwałąszcza w naprawę ciągle psującej się klimy i ukłąd elektryczny…
Mam na niego roczną gwarancję, więc przy najmniej na razie odchodzi mi myślenie o megawydatkach. Do tego rozszerzone Assistance w razie kłopotów na trasie.
Każde w miarę nowsze auto – z ostatnich roczników – się psuje – celowo są tak produkowane, zatem zdecydowałem się kupować auto, które jest po prostu wygodne dla moich 4 liter, kręgosłupa i długich nóg pasażerów i nie patrzeć na ostrzeżenia oraz czarnowidztwo.
Toż ja Ci życzę jak najlepiej 🙂
Autko w końcu dosc wdzieczne (oczywiście jeśli naprawdę nie jest po mojej teściowej).
No, moze czasami bagażnik zdałby sie większy, ale z drugiej strony jest to ten segment w którym cudów oczekiwać nie należy.
Jedyne co ew. mogę zasugerować to sprawdź czy ukłąd klimatyzacji nie jest przypadkiem w wersji „przejściowej” (nie da sie takiego w razie awarii rozkrtęcić na części i trzeba wymieniać caluśki lub zlecić zrobienie modyfikacji w jakimś solidnym warsztacie).
Spoko, akurat wiedziałem o ryzyku awarii elektryki, ale także części w tym autku nie należą do najdroższych. Dzięki za info o klimie, sprawdzę.(Ale co to dokładnie jest wersja przejściowa?)
Wszytko co wiem (a raczej czego nie wiem) masz na mejlu.
Znam chłopa który jeździ takim ale dizlem chwaląc go sobie i twierdząc przy okazji że jego notka pali poniżej 5 litrów na setkę i to bez rezygnacji z jazdy z prędkością 140. Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Celując w skodę roomster właściwie nie pomyliłem się za bardzo bo miałem na myśli dokładnie taką samą wersje silnikową, 1,4 bez turbiny. Jeździłem taką skodą nówką z salonu ponad półtora roku zero jakichkolwiek awarii i z tego co słyszałem nadal jest bezawaryjna, do tej pory oryginalne żarówki, nie zmieniono nic prócz oleju i filtrów + czyszczenie klimy, nawet wycieraczek. Spalanie miała 5-8 na setkę w zależności od prędkości i obciążenia. Twoja notka powinna być oszczędniejsza.
Nie, ten samochód nie jest bardziej oszczędny i te spalanie będzie się utrzymywać. 5 to absolutne minimum z ekojazdą w trasie, 8 to norma na mieście.
Bryła Note’a jest tak toporna i chybotliwa, że jazda 140 km/h jest tu raczej mało komfortowym dobijaniem auta. Śmiem wątpić, że jazda dieslem (a francuski silnik 1.5 rzeczywiście pozwoli na takie osiągi) będzie komfortowa i bezpieczna.
To jest za to bardzo przyjemne auto dla miejskich prędkości, ewentualnie na trasie tak ok. 100km/h.
A może byś zrobił jakąś analizę opłacalności jaki jest najbardziej optymalny czas na zmianę auta czyli do kiedy warto ładować w serwis a kiedy już nie przy przebiegu 20 tyś w roku .Znam gościa co co roku zmienia auto i zawsze sprzedaje za tyle samo za ile kupił w ten sposób zabezpiecza się przed utratą wartości .
Można to zrobić przy w miarę nowych autach, na pełnej gwarancji, gdzie koszta są przewidywalne – serwisując mojego 10-letniego Forda przekonałem się, że wszelkie kalkulacje tego typu przy starszych autach mogą wziąć w łeb.
Ja znam ludzi, którzy trochę kombinują i sprzedają jeszcze drożej niż cena zakupu, co wbrew pozorom nie jest aż takie trudne.