W ostatnim poście zapowiedziałem blogową konfrontację! Niedawno mój regularny konkurent z blogosfery oszczędnościowej, Piotr, autor bloga „Oszczędzanie Pieniędzy” opublikował wpis pt. „Tanie golenie”, gdzie dokładnie wyliczył koszt oszczędnego ogolenia się. Rozmawialiśmy na ten temat na FB i rzuciłem Koledze wyzwanie – pojedynek blogerów oszczędnościowych.
Postanowiłem, że ogolę się w sposób zdecydowanie tańszy, przy czym równie komfortowy, z dobrym efektem finalnym!
Zatem do dzieła! Żyletki w ruch – przystępujemy do walki! Który z blogerów ogoli się taniej?!
Krem do golenia? Kolega wybrał żel za 7 zł 50 gr, który wystarczył na 43 aplikacje. Jak pobić tak dobry wynik? Zauważyłem, że własnie skończył się u nas balsam pod prysznic i puste opakowanie czeka na wyrzucenie! Zaraz… zaraz… a może coś się jeszcze wykorzysta? Rozciąłem opakowanie balsamu popularnej marki, który w składzie zawiera trzecią, czy czwartą część kremu. To co zostało wystarczyło aby pędzlem do golenia zrobić z niego wspaniałą kremową pianę, poślizg maszynki był dobry, golenie szybkie i sprawne.
Koszt mojego rozwiązania = 0 zł 0 groszy (przecież i tak zamierzałem wyrzucić opakowanie po balsamie)
Panowie! Przy okazji odkryłem sposób co zrobić, jeśli zabraknie kremu do golenia? Zakosić żonie kremowy balsam pod prysznic!
Płyn po goleniu?
Kolega użył płynu Bond Arctic, za który zapłacił 10 zł/100ml, ja użyłem spirytusu kosmetycznego, za który zapłaciłem 3x taniej! Tutaj także jestem do przodu! Zapach? Po co mi zapach skoro i tak zaraz, po odkażeniu, użyje balsamu po goleniu!
Balsam po goleniu.
W ręce wpadła mi skończona tubka balsamu ochronnego na mróz. Nauczony doświadczeniami nie wyrzucam takich tubek. Po rozcięciu tubki okazuje się, że mamy tam balsamu na kilka porządnych aplikacji (trzeba tylko pamiętać, by rozciętą tubkę trzymać zawiniętą w foliowym worku, by nie wyschła). Balsam dobrej firmy tak samo dobrze chroni przed mrozem, jak i wygładza skórę po goleniu, uczucie bardzo przyjemne a skóra gładka.
Koszt mojego rozwiązania = 0 zł 0 groszy (przecież i tak normalnie wyrzucamy puste tubki po kremach).
Maszynkę do golenia zastosowałem identyczną jak Piotr, więc tu wychodzi po równo, jaki jest jednak ostateczny wynik?
Czekam na blogową ripostę Kolegi. Czy będzie on w stanie ogolić się w sposób bardziej oszczędny niż ja?! Poczekamy, zobaczymy!
🙂
Dobry wpis i z poczuciem humoru.
Spodziewałem się zupełnie innej naparzanki :-]
Zakoś żonie Dove, dobry sposób :-]
byle żona nie widziała 🙂
Czytelniczki będą złe, że podsuwam facetom takie pomysły 🙂
Polecam patent na ostrzenie maszynki do golenia przy użyciu spodni dżinsowych. Te które się do tego nadają np. gilette z serii mach4 są niezniszczalne. Używam ostrza od ponad roku i wcale nie odczuwam żadnych oznak zużycia
Próbowałeś zamiast kremu (pianki) do golenia używać oliwy lub oleju?
Rewelacja (no, może poza momentem zacięcia sie) i nie wymaga używania balsamu „po” 🙂
Zamiast maszynki używam starej brzytwy po dziadku…
Początki były trudne (mówiąc delikatnie), ale dzis nie zamienił bym brzytwy na nic innego 🙂
powiem ci, że na brzytwę gotowy nie jestem, ale pomysł o wykorzystaniu oliwy jest ciekawy,
zupełnie jak w Rzymie
Twój sposób może i jest w stanie pokazać ze jest się w stanie ogolić taniej ale nie Ty bo jak piszesz „nie wyrzucam takich tubek”
A co jeżeli policzysz to na 43razy golenia
oliwa a może stary olej od frytek po co go wylewac
Pozdrawiam
Przyznam, że za bardzo nie rozumiem powyższego toku rozumowania, jak i żartu ze starym olejem.
Czasem się te tubki wyrzuca, zwykle jednak nie, do czego i Was namawiam, o ile ktoś nie jest tak leniwy by je rozciąć.
Przy rozciętej dużej tubce jakiegoś dobrego balsamu do ciała żony, wystarcza jeszcze i na 1,5 miesiąca użyć po goleniu, a to za sprawą, że tubki są niesamowicie niewydajne i w środku zostaje znaczny % kosmetyku.
Mowa o dobrej jakości pelnowartościowych kosmetykach.
A co ma Pan przeciwko użyciu oliwy do golenia?
Tradycyjna, wręcz strożytna zasada która daje naprawdę dobre efekty 🙂
Skoro ich Pan nie wyrzuca to i tak trzeba było za nie zaplacic a skoro sa dobrej marki to po rozcięciu tubki mogla by się Pana zona nimi smarować a co za tym idzie ona musiala kupic nowy balsam a tego Pan już nie policzyl czyli pana sposób jest droższy niż kolegi chyba ze szukal by Pan tych balsamow po śmietnikach bo takiej opcji nie rozwazaliscie
Pozdrawiam
Albo można dostać jakies gratisy w sklepach lub aptekach
A skąd założenie, że Żona będzie bawić się w rozcinanie tubek?
Takie majsterkowanie i kombinatoryka oraz innowacje to raczej męska rzecz. Nie uważacie?
No to jestem pokonany, bo ciężko zejść w kosztach poniżej „0”. Ale to nie jest zupełnie niemożliwe. Może byłaby szansa uczestniczyć w jakichś testach, gdzie dostajesz za darmo zestaw do golenia i może jeszcze zapłacą za recenzję. Wtedy okazałoby się, że golenie może być nie tylko darmowe, a nawet opłacalne:)
Ciekawy pomysł z oliwą spróbuję, chociaż przy mojej tłustej cerze to trochę mnie odrzuca. Brzytwy nie mam, ale może jeszcze wyciągnę starą maszynkę na żyletki. Żyletki gdzieś jeszcze się kupi, krem też. Zobaczę, ile to kosztuje.
No ale jednak, de facto znalazłeś sposób na przebicie mojego golenia. 🙂 Golić się i jeszcze dostawać za to pieniądze 🙂
Na pewno jesteś też w stanie przebić koszt używając maszynki na żyletki, wychodzi 3-4 x taniej. Ja kiedyś używałem jakiś czas, ale zdarzały mi się zacięcia częściej niż przy jednorazówce.
aha, w następnym teście spróbuję użyć mydła z oliwek albo mydła kremowego do „generacji” odpowiedniej piany przy użyciu pędzla
Ja do golenia używam zwykłego mydła. I tak rano myjemy ręce i twarz mydłem. Wystarczy bardziej namydlić część twarzy do golenia i nie trzeba używać innych specyfików. Maszynka z wymiennymi ostrzami znanej firmy – jedno ostrze starcza na jakieś pół roku (komfort golenia trochę słaby, ale oszczędności wymierne)
Również używam zwykłego mydła i wielkiej różnicy między nim a piankami i żelami nie widzę. Balsamy „po” również u mnie odpadają.