Minimalizm to dla mnie nie tylko uzupełnienie mojego oszczędzania, to nie tylko styl w designie i architekturze, który lubię, to także coś praktycznego, co lubię stosować codziennie. Filozofia filozofią, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, by żyło się nam wygodniej.
Praktycznym zastosowaniem tej filozofii są dla mnie dokonywane co jakiś czas porządki w papierach. Papiery mają tendencję do gromadzenia się, nawarstwiania, każdy z nich jest oczywiście bardzo ważny i musi być przez nas przechowywany… czy oby na pewno?
Po raz pierwszy urządziłem generalną walkę z papierami w czasie studiów. W czasie pierwszego semestru nagromadził mi się około metrowy stos kserówek, notatek i innych papierów. Pewnego dnia postanowiłem odnaleźć ważną kopię, ważnego rozdziału jednego z podręczników, którą miesiąc wcześniej wykonałem w uczelnianej bibliotece. Finał mojego starcia z pryzmą papieru był taki, że dałem sobie spokój i czym prędzej poleciałem do biblioteki skserować to jeszcze raz. Stwierdziłem, że zajmie mi to o wiele mniej czasu niż wertowanie sterty papierów. Skoro jednak sterta w kącie pokoju na stancji w gruncie rzeczy tylko mi zawadza, to czy nie należy z tym zrobić porządku?
W pierwszej wolnej chwili zrobiłem generalne porządki i ostrą selekcję mojej sterty notatek i kserówek. O ile czegoś nie potrzebowałem przynajmniej na powiedzmy 90% wyrzucałem to. W ten sam sposób postępuję do dziś.
Co wyrzuciłem dziś?
- Stos rachunków ze spółdzielni sprzed kilku lat, są one niepotrzebne, a bilans wpłat został przeze mnie potwierdzony telefonicznie, to samo stało się z kilkoma innymi rachunkami (pamiętajmy, że generalnie należy je przechowywać do 3 lat wstecz).
- Kupkę papierowych tygodników (mimo korzystania z internetu, papier to jest to!).
- Kilka podręczników do dawno nieaktualnych już wersji pakietów oprogramowania (jestem profesjonalistą – w razie potrzeby zdobędę najaktualniejsze informacje, zapewne z internetu).
- Dużo nieaktualnych już notatek i broszur, które kiedyś uznałem za ważne, a dziś nie są mi już potrzebne.
- Papiery gwarancyjne i rachunki dot urządzeń kupionych wcześniej niż 2 lata temu a w przypadku elektroniki dla firmy te sprzed roku (na firmę jest tylko 12 miesięcy gwarancji).
- Wiele innych papierów, których nie ma tu co wymieniać (każdy z nas ma takie papierzyska).
Uzbierały mi się trzy dość duże reklamówki papierów, mimo co jakiś czas przeprowadzanych porządków sięgnięcie głębiej było słuszne. Oszczędziłem mnóstwo miejsca – przechowywanie starych dokumentów niestety wymaga przestrzeni. Bilans całych porządków jest bardzo pozytywny.
A jak u Was? Także robicie podobne porządki jak ja co jakiś czas?
offtop: na blogu sportowym jest nowy wpis Nowe samochody terenowe… czy oby na pewno terenowe?
Jeśli ktoś jeszcze nie zerknął to zapraszam 🙂
Przeczytałem już i się 2x zastanowię nad kupnem terenowego samochodu.
Porządki w papierach to dobry pomysł.
KAżdy niepotrzebny papier, albo sprzedaję (ostatnio pogoniliśmy z żoną kilkanaście roczników „Wysokich obcasów”), albo przerabiam na brykiety… Taki prawie darmowy opał do mojego domowego pieca…
Co do samochodów terenowych to „skończyły” sie one dla mnie na etapie Willysa, Jeepa, GAZ-a i UAZ-a
Reszta to ledwie „samochody uterenowione” 😉
Z resztą dla mnie samochód to tylko narzędzie.
Używam takiego jakiego potrzebuję.
Terenowego nie potrzebuję, bo drogi u mnie dobre w miarę 🙂
Jak się przerabia papier na brykiet?
Z trocin zbija się prasą hydrauliczną. Chyba inaczej z papierem się nie da, bo brykiet ma być bez klejów.
Po prawdzie to taki „brykiet” z papieru możesz zrobić nawet w rękach 🙂
Bierzesz gazetę, drzesz ją na kawałki, namaczasz we wodzie i wyciskasz dłońmi…
Albo namocz rolkę „papieru do dolnej twarzy” i wyciśnij…
Pulpa pod niewielkim anwet ciśnieniem sklei sie sama…
Potem zostawiasz na czas do wyschnięcia i voila…
Tylko, że od tego ręcznego „rzeźbienia” na dłuższą metę bolą ręce 😉
W największym możliwym skrócie…
Tniesz papier, moczysz w wodzie, ściskasz pod prasą suszysz na śłońcu i masz 🙂
W internecie bez problemu znajdziesz szeroką informację…
Zalety:
bardzo niska cena opału
Wartość opałowa zbliżona do drewna
długi (również zblizony do drewna) czas spalania
Wady:
Brak społecznej akceptacji (palić papierem!? to bez sensu!)
Dużo popiołu
O ile mi wiadomo nikt tego w Polsce nie robi na skalę handlową, bo „nikt” tego nei chce kupować (w skutek powodu pierwszego) wiec trzeba samemu
nie zauważyłem komentarza. 🙂
dzięki za poruszenie fajnego oszczędnościowego tematu
ja od ręki znalazłem np. coś takiego: http://www.youtube.com/watch?v=6CuOeP2zGqk
To jest właśnie to o czym pisałem. Co prawda stosuję trochę inną – szybszą – metodę „wyciskania” (prasa śrubowa), ale co do zasady różnicy nie ma…
Roman, a jak rozdrabniasz te papiery?
Ja mam starą rolniczą sieczkarnię do rozdrabniania 🙂
Wiem już na czym to polega. Ktoś jednak mógłby wpaść na pomysł robienia z tego biznesu. Papier się robi z drewna i brykiet też można z papieru.
Wielu na to wpadło… Wic w tym, że nikt nie chce kupować, bo panuje „przekonanie”, że papierem nie da sie ogrzać domu 🙂
Makulaturę ze sklepów można dostać zupełnie za darmo. Właściciele się cieszą, że ktoś zabiera im ten kłopot. Trochę pracy i naprawdę można mieć opał za darmo.
A ja inwestuję w segregatory, koszulki i innego typu artykuły biurowe, które pozwalają na zachowanie porządku i szybkie znalezienie poszukiwanego dokumentu. Nie jest to łatwe, bo wymaga systematyczności. Zdarzały mi się często sytuacje, gdy jakieś urządzenie się zepsuło, ale posiadało jeszcze gwarancję producenta, ale oczywiście rachunek wraz z ową gwarancją się zapodział, albo, co gorsze, ktoś je wyrzucił. Wymusiło to na mnie zrobienie gruntownego porządku i utrzymywanie go w dokumentach. Systematyczność ważna rzecz.
Taka selekcja dokumentów powinna być przynajmniej co pół roku wprowadzana w życie. Ale niestety nie zawsze uda się to zrealizować „aż” tak często 😉 ale w wypadku systematyczności te papierzyska nie rozmnażają się w tak zastraszającym tempie 🙂 Osobiście staram się wprowadzać w życie takie porządki, znacznie ułatwia to życie.