Kilka pomysłów na oszczędzanie na studiach.

Jakiś czas temu, na życzenie młodych czytelników, na blogu archiwalnym zagościł u mnie temat oszczędzania na studiach. Dziś odświeżam temat, przyda się mały „remake” artykułu wzbogacony o nowe wnioski.

Jak oszczędzić pieniądze:

imprezy

Imprezy w klubach kosztują, gdzieniegdzie trzeba zapłacić za wejście – przynajmniej tak było w moich czasach studenckich – a cena? Np. kufel koncernowego piwa typu Lech kosztował tyle co sześciopak. Dlatego wolałem domówki, a miałem warunki a ich urządzanie.

Domówki, czyli imprezy prywatne są o niebo tańsze. Trochę męskiego punktu widzenia – na domówkach także zawsze poznawałem więcej dziewczyn – kontakt był ułatwiony. Zawsze każdego każdemu się przedstawia i jest łatwo potem zagadać…

– puby i kluby

Mimo wszystko, jeśli nie masz warunków na domówkę, nie urządzaj sobie pikników „pod chmurką” z puszką piwa w dłoni – 2-3 razy się uda, a za 4 razem zapłacisz minimum 100 zł. Czytelnicy w poprzednich dyskusjach wykazali, że cwaniactwo w tym względzie może zakończyć się nawet grzywną do 1000 zł. Nie warto. W takim razie jednak wybierz puby i kluby.

jedzenie

Uważam, że taniej jest gotować samemu nawet skromne posiłki, niż jeść po restauracjach i fast foodach. Stołówka studencka albo bar mleczny nie są złe – ale tu różnice w standardach są szokujące. No i wciąż taniej ugotować samemu. No i przynajmniej wiesz co jesz.

– mieszkanie w akademiku…

…jest tańsze, jednak nie wyrabia w nas nawyków oszczędzania i gospodarowania, to według niektórych czytelników niemal taka komuna, poza tym… czy tego imprezowania czasem nie jest tam za wiele? A trzeba jeszcze pracować, żyć, funkcjonować, uczyć się.

5447907854_b78dd22656

Jednak fakt jest taki, że znacznie łatwiej pieniądze zarobić niż oszczędzić – z i tak już ubogiego budżetu studenta. Należy więc postarać się znaleźć pracę. Aby mieć pracę – trzeba mieć czas. Aby mieć czas – trzeba go wygospodarować:

Oszczędzić czas:

wykłady

Czy koniecznie musisz chodzić na wszystkie wykłady na Twojej uczelni? Czy są one obowiązkowe? Czy te wykłady ci coś dają? Ja zauważyłem, że często stary profesor de facto odrabia pańszczyznę i praktycznie po raz milionowy czyta swój skrypt, który jest dostępny w księgarni uczelnianej – profesor robi to samo od kilkunastu lat, więc pomocą służą notatki i opracowania poprzednich roczników (do kupienia).

Zastanów się, czy przedmiot na który chodzisz w ogóle do czegoś się w życiu przyda – czy jest w programie, bo jest, by rodzina i „znajomi królika” mieli pracę na uczelni? Mi osobiście opanowanie CAŁEGO materiału z takich, jak to nazywaliśmy, przedmiotów balastowych zajmowało 3 dni pracy ze skryptami przed egzaminem. Na przedmiot który uznałem za bezwartościowy po prostu nie chodziłem, czasami zalatwiając to nieoficjalnie w przypadku wykładów obowiązkowych.

dojazdy

Czy tanie lokum położone daleko na peryferiach miasta jest naprawdę TANIE, skoro marnujesz dziennie po 2h na dojazdy? Skoreluj lokum z pracą i miejscem nauki – tak to prawda, to odrobina wydatków więcej, czasem wiecej niż odrobina, ale te 1-2h więcej wygospodarowane w ciągu dnia  może przynieść zarobek.

mieszkanie samemu

Jeśli chcesz mieć spokój – czas na wypoczynek, naukę i pracę – pomyśl o mieszkaniu samemu w pokoju, jeśli samodzielny pokój jest dla ciebie nierealny finansowo – znajdź spokojnego sublokatora, który będzie siedział z nosem w książce prawie non stop. Lepszy taki typ dla naszej kariery niż nieustanny imprezowicz, który codziennie wyciąga cię do klubu albo do pubu.

Jednak, jak czytelnicy kiedyś pisali – najlepsze na studiach, co możemy zrobić w kwestii oszczędzania jest kontrola i ścisłe rozliczanie wydatków.

Powodzenia dla tych, którzy studiują!!!

PS. A czy wy macie/mieliście swoje patenty na studenckie oszczędzanie?