Wielokrotnie podkreślałem, że do założenia konta na Bloggerze podpuścił mnie znany w gronie czytelniczym publicysta Jacek Kobus na którego blogi swojego czasu wchodziłem (i wchodzę nadal). Natomiast kto się kryje za wyborem tej, czy innej tematyki bloga? Jeśli bardziej dociekliwy Czytelnik, albo Czytelniczka dokładnie przeszuka moje archiwa natknie się na mój pierwszy wpis na blogosferze z 14 stycznia 2011 roku o wszystko mówiącym tytule, a mianowicie ’Oszczędzanie’. Czym jest ten szczególny wpis? Polemiką z Kolegą Arturro wypowiadającym swoje opinie o oszczędzaniu w domu, oraz oszczędzaniu w aspekcie właściciela firmy.
Główny punkt polemiki dotyczył faktu posiadania samochodu, odnosił się do takich kwestii jak wybór transportu publicznego, ewentualnie roweru zamiast auta – i tutaj, nie mieszkając w dużym mieście typu Wrocław czy Kraków posiadanie samochodu jest zdecydowanie wygodne i oszczędne, w stosunku do polegania na taksówkach, czy komunikacji miejskiej. Po latach mój stosunek się nie zmienił.
Ford Focus 1.6 TDCi.
Co się zmieniło od tamtej dyskusji? Sprzedałem dochodzącą już do dekady Skodę Fabię 1.4 (benzyna) i kupiłem samochód uniwersalny, tani i solidny, a dodatkowo zachowujący dobry kompromis, co do ładowności, komfortu, bezpieczeństwa. Ford Focus kombi, rocznik 2006, Diesel 1.6 (jeszcze bez tego okropnego filtra cząstek stałych), 90 KM. Auto kupiłem z salonu, jako trzylatka, a jako ciekawostkę podam, że pochodzi oni z demobilu Bundeswehry. Samochód był radiowozem patrolowym dla niemieckiej żandarmerii wojskowej.
Co przemawia za Focusem? Silnik 1.6 jest dość dobry, mimo że jest to silnik pochodzenia francuskiego, co burzy nieco wizerunek solidnego „europejskiego” produktu sprzedawanego pod amerykańską marką. Auto nie nadaje się do szarżowania na trasie, trzeba uważać przy wyprzedzaniu. Powyżej około 120-130 km/h auto traci swoją doskonałą ekonomikę jazdy, a legalne 140 km/h na autostradzie to według mnie absolutne maksimum długotrwałej, komfortowej jazdy (choć oczywiście da się z niego wyciągnąć znacznie więcej).
Jednakże Focus w Dieslu używany na mieście zadziwia zrywnością i dynamiką, do prędkości miejskiej, czyli przepisowo 70 km/h na obwodnicach to dynamit, a przy ruszaniu spod świateł nieświadomie zostawiam większość innych samochodów daleko w tyle. Wysoki moment obrotowy to charakterystyka wszystkich Diesli.
Jednakże na dłuższą metę regularne używanie samochodu z silnikiem Diesla do jazdy typowo miejskiej będzie musiało mieć swój koniec. Filtr cząstek stałych montowany we wszystkich nowszych rocznikach samochodów z silnikiem Diesla, skutecznie wybije z głowy ludziom „z miasta” ten zakup. Samochód niestety nie młodnieje. Jak na razie jednak cieszę się używaniem tego oszczędnego Diesla w mieście, notując spalanie pomiędzy 5-6 ON/100km. To mało jak na tej wielkości kombi, który swoje wymiary i pokaźną masę ma.
Odnośnie auta polecam archiwalną dyskusję – 10 argumentów za posiadaniem samochodu: http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2011/07/10-argumentow-za-posiadaniem-samochodu.html
Jak to wygląda z Waszymi samochodami?
Tylko dizel sie liczy. Dzwiek silnika dizowskiego jest konkretny i dla prawdziwego faceta.
Diesel dla prawdziwych facetow? Dla prawdziwych facetow nadaje sie dzwiek jakiegos V8, a nie dzwiek silnika, ktory pierwotne zastosowanie mial w transporcie drogowym (czyt. Ciezarowkach).
Sam mam Stilo 1.9JTD, wybrany wlasnie z powodow ekonomicznych. Gdyby mogl sobie kiedys pozwolic to kupilbym wlasnie takiego potworka.
Coś w tym jest, bo i ten głęboki dźwięk traktora ma coś w sobie, i moment obrotowy także przyjemny.
V8 brzmi rewelacyjnie, a to przecież benzyna, miałem okazję także jeździć Jeepem z V8. Tylko problemem jest spalanie.
Akurat francuskie diesle, choć moze nie „mistrzowskie”, to jednak do „pierwszej ligi” należą…
Toyotę, Volvo, Forda, Opla i parę innych marek z sukcesem „obsługują”…
Co do traktowania samochodu jako jednego z „atrybutów” obojętnie czego: statusu społecznego, męskości itp itd to nie… to nie moja planeta…
Dla mnie samochód to „urządzenie do jeżdzenia” ma mi wygodnie i tani wozić „cztery litery” tu i tam i to koniec moich oczekiwań…
Mój samochód stoi na publicznym, niechronionym parkingu, poza tym stoi pod marketami. Jest obijany, zarysowywany, używany przez rodzinę.
Absolutnie nie da się go traktować jako atrybut czegokolwiek. Chyba jako alegorię woła roboczego.
Samochód to tylko kupa blachy na kółkach służąca do wygodnego i szybkiego przemieszczania się.
Jak ktoś robi z samochodu fetysz „dla prawdziwego faceta” , to chyba ma jakiś kompleks.
Widać to zwłaszcza w przypadku kolesi w pseudo-terenówkach, których rajcuje zapalenie się kontrolki załączenia 4×4 przy podjechaniu na krawężnik w centrum miasta.
No zobacz, a na przykład jak ktoś jest hobbystą i pasjonatem motoryzacji?
Zobacz: http://silownia-fitness.blogspot.com/2013/11/zlot-zabytkowych-samochodow-indomo-lubin.html
Ford to najlepszy samochód jaki możesz mieć. też mam Forda, tylko że wcześniejszy model.
Kupiłem go w 1980 roku i dalej nim jeżdżę. W Fordach lubię to, że mogę sam naprawiać, nie jestem zależny od mechaników.
Miałem Focusa. Wytrzymał rok. Wpierw pośniedziały kable zarywając mi pół elektryki w aucie (brak świateł mijania, drogowych, stopu, wycieraczek, ogrzewania) w środku lutego, wieczorem przy padającym śniegu. Naprawa była tania, bo we własnym zakresie.
Ale już druga awaria gdy zdechła turbina… Była nieprzyjemna i kosztowna. Co do samego auta to jednak niewygodne jest, zwłaszcza na długiej trasie. Osobiście ujeżdżam teraz innego francuskiego diesla w obudowie z tego samego roku. Komfort nieporównywalnie większy, spalanie niestety też, ale silnik 2.0 HDi daje dużo większe możliwości 🙂 Jeżdżę sporo po mieście, ale też wyciągam go w trasy, więc ekonomicznie dobrze wychodzę 🙂 a jak jadę w trasę, to zazwyczaj kręcę wartości czterocyfrowe 😉
PS. Silnik TDCi jest bez filtra cząstek stałych? A przypadkiem filtr jest montowany we wszystkich silnikach TDCi, natomiast silniki TDDI były go pozbawione?
z mojego rocznika masz TDCi bez filtra, teraz już nie ma TDCi bez filtra
*w obudowie z tego samego kraju, nie roku 🙂
Skoro zostałem już przywołany do tablicy to poruszę ten „Stary” spór ;). Posiadanie samochodu w dużym, dobrze skomunikowanym mieście nie jest do szczęścia konieczne, a jest sporym wydatkiem. No ale ja mam szczęście mieszkać w Krakowie i to dość blisko „centrum”, a Krakowowi udało się kiedyś nawet zająć 10 miejsce na świecie w rankingu miast z najlepszą komunikacją miejską. Jak się wyprowadzę do wymarzonego domu na obrzeżach Krakowa to pewnie zmienię zdanie 😛
no i to właściwie podsumowałoby sprawę – ty pisałeś wtedy z perspektywy metropolii, ja z perspektywy małego miasta, kiedy się wyprowadzisz pod Kraków, będziesz w bardziej analogicznej sytuacji 😀