Wczoraj w jednej z dyskusji napisałem, że na blogach preferuję, aby Czytelnicy zwracali się do mnie „per Ty”. Otóż w moim mniemaniu obecna blogosfera w dużym stopniu kontynuuje preinternetową kulturę CB-radio z lat 90-tych, a następnie zwyczaje usenetu oraz pierwszych IRC-ów (czatów). Na blogosferze wręcz nie wypada zwracać się do siebie na Pan. To co jest oznaką kultury w realnym świecie – niekoniecznie musi być oznaką obycia w świecie blogosfery.
Osobom dalej upierającym się przy „Panowaniu” przypominam stare mądre przysłowie angielskiego gentelmana.
When in Rome, do as the Romans do!
Co to znaczy? A proszę sobie przetłumaczyć i wnioski wyciągnąć 🙂
Kiedy natomiast bezwzględnie wymagam, by się zwracano do mnie na Pan i Proszę Pana?
1. Kiedy jestem w kontaktach biznesowych – finansowych. Kiedy negocjuję ważny dla kontrakt. Z małym wyjątkiem kiedy wcześniej z klientem przeszedłem na Ty, lub klient jest po prostu moim kolegą/Czytelnikiem bloga, z którym przeszedłem wcześniej „na ty”. Unikam tu też raczej formy typu „Panie Tomku”.
2. W rozmowach z wszelkimi telekonsultantami, nagabywaczami i oferentami – czyli męczydupami wszelkiej maści (z powodów charakterystyki pracy muszę odbierać też te telefony i przynajmniej dojść do etapu „o co mu chodzi” – czasem też trzeba przebrnąć przez to i owo w banku czy telekomunikacji).
Nie zezwalam na zwracanie się do mnie na Ty w rozmowie z telekonsultantem, czy urzędnikiem banku po imieniu i nie zezwalam także na formę spoufaloną „Panie Remigiuszu”.
Dlaczego?
Na panie „Panie Tomku”, czy „Panie Jurku” to ja mogę być z wieloletnim klientem, czy zaufanym kontrahentem, a i to nie ze wszystkimi doszedłem jeszcze do spoufalonej formy „Panie Remigiuszu”. Na „Panie Remigiuszu” w biznesie ze mną trzeba sobie zasłużyć!
Telemarketing i psychomanipulacja.
Typowy teleakwizytor natomiast lubi łamać klasyczne zasady kultury i szybko przechodzić na „Panie Remigiuszu” – dlaczego? To jest element psychomanipulacji, którego uczą na szkoleniach (wiem, bo ja sam kiedyś uczestniczyłem w takim szkoleniu).
Jest to forma sprytnego skrócenia dystansu w stosunku do formy Proszę Pana, podświadomego pokazania, że ten człowiek z drugiej strony kabla, czy po drugiej stronie stołu negocjacyjnego, nie jest już zupełnie obcą osobą, on jest niemal naszym znajomym, który chce naszego dobra i któremu możemy zaufać.
…tymczasem prawda jest nieco inna… na 90% ta osoba chce nam wcisnąć niepotrzebną i złą ofertę, korzystną jedynie z punktu widzenia jego prowizji! Musicie wiedzieć, że skrócenie dystansu jest formą psychomanipulacji i łatwiejszego dojścia do tzw. „zamknięcia”, a także pokonania pojawiających się u klienta wątpliwości i dystansu do oferty.
Ja bezpardonowo zbijam na początku nagabywania (o ile muszę je odbyć) takiego cwaniaka…
- Panie Remigiuszu, mam tu taką ofertę….
- Zaraz… zaraz… po pierwsze nie znamy się i nie jesteśmy w bliskich relacjach, nie znam Pana, proszę się do mnie zwracać powszechnie przyjętą formą Proszę Pana lub Panie Witczak.
- Yyyy…. yyyy…. (oj, zwiecha, bo tego nie było na szkoleniu! Nie wie taki co odpowiedzieć)…. eee…. Proszę Pana, no więc…. yyyy…. chciałbym przedstawić….. eeee….
I właśnie tak się różnych upierdliwych natrętów, np. z banku, sprowadza do pionu – budując dystans między Tobą Drogi Czytelniku/Droga Czytelniczko, a akwizytorem z banku lub innej telekomunikacji, który chce wcisnąć Ci niekorzystną dla Ciebie ofertę… ofertę na której na 90% stracisz pieniądze.
…bo przecież gdyby oferta była naprawdę korzystna, nikt nie odbywałby tego całego cyrku telemarketingowego oraz „wywierania wpływu” na klienta!
Namawiam Ciebie do tego samego – zimnej stanowczości wobec wszelkiego nagabywanego marketingu, pamiętania o swoich interesach i dbania o swoje własne pieniądze. Cuda są tylko w bajkach, a nie w finansach, tu raczej znajdziesz brutalną rzeczywistość.
Mnie osobiscie denerwuja barmani ktorzy czesciej niz nie zwracaja sie „per ty”. Rozumiem ze jestesmy w podobnym wieku, ale cholera, nie jestesmy dobrymi kolegami, do jasnej cholery, tylko jest to wlasnie relacja klient-sprzedawca…
a to prawda, podobna zasada
P.S. czy ten anonim ma jakieś imię? jeśli nie – to niech się jakoś odróżni od tych szkodników internetowych podpisujących się notorycznie „anonim” – np. nickiem „anonim123”
Wielka szkoda, ze MacDonaldyzacja i amerykanizacja naszego codziennego zycia idzie tak daleko. Ostatecznie kelner (oraz inni uslugodawcy), zwyczajowo sie zwracali do klientow zwrotem: Czym moge Panu sluzyc?
Bo taka jest ich rola w stosunku do nas (co wcale nie oznacza, ze klient jest zwolniony ze zwracania sie z szacunkiem do takiej osoby). „Nasz klient, nasz Pan!” -(w zwiazku z tym, ze niestety nie zawsze nasi rodzimi Panowie byli przykladem dobrych manier w stosunku do wlasnych poddanych, to pozwole sobie zacytowac angielski odpowiednik tego powiedzenia: Our client is our King!) i wlasnie tak powinnismy sie zwracac do Panow Kelnerow, Pan Sprzedawczyn, czy tez Panow Hydraulikow – z szacunkiem, bo kazda moneta (rowniez zlota) ma swoje dwie strony 😉
nic dodać, niż ująć, zgadzam się
Od teraz będę inaczej rozmawiał z namolnymi sprzedawcami. Dzięki!